Galicja w pamięci alpejskich górali-Ladynów

Konstanty Czawaga

Tekst i zdjęcia

Lwów- Val di Fassa-Lwów
 

Podczas I wojny światowej jeden z najmniejszych narodów europejskich poniosł największe straty w Hujczu koło Rawy Ruskiej

Kraina Ladynia

 

Doniedawna na Ukrainie, w tej oddalonej od szosy wiosce wiedziano jedynie o Ladynach, którzy żyją gdzieś daleko aż w Alpach Wschodnich, na północy Włoch.

O tym można dowiedzić się z ekspozycji skromnego muzeum w miejscowej szkole średniej. Dyrektor Mychajło Myśko mówi, że te materiały udało się pozbierać dzięki ś.p. Iwanowi Iwanusie. Pospisywał wspomnienia starych wieśniaków o masakrze, która miała miejsce tutaj 8 września 1914 r. Pomocny w utrwalaniu pamięci jest także austriacki Czarny Krzyż. Potomkowie ofiar ostatnio co roku przyjezdżają na odnowiony w 1996 r. cmentarz wojskowy. Po jednej stronie leżą tam strzrelcy armii austriackiej, po drugiej – kawalerii rosyjskiej. Jak pisał „Kurier Galicyjski” (30.09.2007), na początku września w tym miejscu  odbyło nabożenstwo ekumeniczne, a w kwaterze ausriackiej została otwarta i poświęcona tablica w 4 językach: po ukraińsku, po włosku, po niemiecku i po ladyńsku. Wtedy na kolejne obchody do Regionu Autonomicznego Trentino-Alto Adige czyli Tyrolu Południowego, gdzie w alpejskiej dolinie Val di Fassa żyją Ladynowie, zaproszono delegację z obwodu lwowskiego, też korespondenta nazego pisma.

Ladynowie - to jedna z trzech grup etnicznych, wchodzących w skład narodu Retoromanów, zamieszkująca dolinę Wschodnich Alp – Dołomitów, wywodząca swe pochodzenie od starożytnych mieszkańców tego terenu – Retów. Obecnie liczba Ladynów nie jest dokładnie znana, szacuje się ją na 30–50 tys. osób. Oni posługują się językiem ladyńskim, należącym, obok romańskiego i frulskiego, do grupy języków retoromańskich. Ladynowie przeważnie mieszkają w czterech dolinach, otaczających górny masyw Gruppo di Sella: Val Badia, Val Gherdeina, Val di Fassa i Val Livinalongo, a także w dolinie Val Amprezzo. Wynosi to zaledwie kulka procent w porównaniu do Włochów i Tyrolczyków, mieszkających w tym regionie, jednak język ladyński jest oficialnie uznawany przez władze włoskie i nauczany w szkołach. Od razu zwróciłem uwagę na przydrożne wskazówki, również napisy na urzędach i nawet sklepach w trzech językach: po włosku, po niemiecku i po ladyńsku. W podobny sposób zostały wydrukowane zaproszenia i program imprez z okazji uczczenia Ładynów – ofiar I wojny światowej. Można było też zauważyć, że Ladynowie tutaj w Dolomitach wszędzie pomiędzy sobą posługują się swoim językiem, również bez  problemu przechodzą w rozmowie na niemiecki czy włoski.

Trójkolorowa niebesko-biało-zielona flaga ladynów – to czyste niebo nad lodowcami i lasami oraz łąkami alpejskimi. W Ladynii pieśni i melodie orkestr dętych są tak spokojne, jak ten lud – dobry, oszczędny i życzliwy. Sami nigdy nie mieli swego państwa i nawet nie próbowali walczyć o niepodległość tego kraju, lecz zawsze dążyli do wolności oraz poszanowania prawa tego malutkiego narodu do życia na równi ze wszystkimi sąsiadami. Od czasów starożytnych i aż do początku I wojny światowej przepiękna dolina Fassańska, położona wysoko wśród grzbietów Dołomitów formalne znajdowała się pod zaborem austriackim. Ponieważ leżała na skrawku tego wielkego mocarstwa i nie sprawiała jakichkolwiek kłopotów Wiedniowi, przez wiele wieków panował tam spokój i swój odrębny układ życia. W Muzeum Kultury Ladynów można zobaczyć metalową skrzynię, zamknięto na skomplikowane zamki, w niej kiedyś przechowywano ustawy współżycia mieszkańców doliny Val di Fassa – oryginalną Konstytucję Ladynów. Więc każda wielka rodzina delegowała jednego przedstawiciela do rady swojej miejscowości – komuny. Następnie wybierano samorząd całej doliny z książęciem na czelę. Po dzień dzisiejszy są wspólne pasowiska i łąki dla mieszkańców każdego miasteczka czy osady. W surowych warunkach gór Ladynowie pracowali bardzo ciężko, przeważnie wypasając krowy, owce, kozy oraz uprawiali przemysł leśny. Nic dziwnego, że najwięcej wyrobów ludowych i artystycznych jest z drewna. Wiele starań dokładali do budowy i udekorowania swoich spiczastych kościółków, ponieważ tam zawsze była twarda wiara katolicka. Do dzisiaj powszechnie wiadomo, jak po Soborze Trydenckim (Trydent obecnie Trento, stolica regionu) z doliny Val di Fassa na zawsze wypędzono wszystkich wiedźm i czarodziejów.

Nie wiadomo, ile jeszcze czasu mogło tak trwać, gdyby nie I wojna światowa.

Echo tragicznej drogi na wschód

 „I wojna światowa kojarzy się Ladynom ze strasznym tunelem przez który oni wyszli w całkiem inny dla siebie świat” – powiedział Fabio Chioccetti z Instututu Kultury Ladinów.

Pierwszą katastrofą stała się mobilizacja wszystkich mężczyzn doliny Val di Fassa do wojska austriackiego a druga – to okupacja tego kraju przez Włochów, którzy przyłączyli Tyrol Południowy do swego państwa.

„Tak staliśmy się Włochami” – smutnie konstatuje Fabio.

Cała sala muzealna opowiada o losie jednostki strzelców ladyńskich, których z górnego miastecka Moeny wysłano najpierw do Wiednia, dalej – do Budapesztu, a potem skierowano do Galicji na Front Wschodni czyli Rosyjski. Dr Luigi Chiocchetti, przewodniczący komisji do spraw mniejszości językowych autonomicznego regionu Trentino-Alto Adige, jeszcze w Hujczu przekazał mi książkę Memorie della guerra Austro-Russa 1914, gdzie umieszczono dziennik jego dziadka – żołnierza Battisty Chiocchetti. Na mapce widać, jaki na dzień 22 października 1914 roku był stan wojenny na odcinku od Radymna do Radomyśla, gdzie ausrtriacy utrzymowali obronę wzdłuż Sanu. Osobno podano chronologię długiej drogi wojennej górali z Dolomitów.

Więcej mogliśmy się dowiedzić podczas prezentacji dokunentalnej pracy w języku ladyńskim Per no desmentier...Fies de Fascia morc da la Gran Vera miejscowej badaczki Marii Piccolin. Bibliotekarka z zawodu, w ciągu wielu lat zbierała materiały archiwalne, listy i zdzięcia z lat Pierwszej wojny światowej. Spotkaliśmy bliskie nam nazwy: Gorlice,Tarnów, Gródek, Lwów, Magierów, Przemyśl... Po ciężkich stratach Ladynów w Hujczu, innych miescowościach pozostali górale trafili do niewoli rosyjskiej. Na przełomie jesieni i zimy wywożono ich na wschód, dalej i dalej w głęb carskiej Rosji. W martyrologii ladyńskiiej zapisały się Penza, Perm, Samara, Omsk, Jekaterinburg, Tiumeń, Nowosybirsk, Tahił, Irkutsk, Czita i wiele innych mniejszych miast i wiosek syberyjskich. Ci, którtzy przeżyli obozy wojenne i katorgę, mogli wrócić do domu ojczystego tylko przez Daleki Wschód, Chiny, Singapur, Cejlon, kanał Suecki i dalej do Rzymu, potem w Dolomity. Kontynuacją ciężkich wspomnień o tych czasach stał się wieczór pamięci, który odbył się w sali teatralnej hotelu Caminetto. Po cichu brzmiały melodie polskie, ukraińskie, żydowskie, rosyjskie, odczytywano fragmenty listów z frontu oraz przesłania jeńców, a muzycy w jaskrawych strojach ludowych wykonywali marsze i melodii ladyńskie.

W niedzielę po południu w centrum głównego miasteczka Vigo di Fassa z całej doliny Fassańskiej zebrali się górale, zarówno w strojach ludowych, jak też w mundurach wojskowych czasu I wojny światowej. Ze sztandarami, orkiestrą i nawet ze starymi karabinami. Od razu powiem, że nie wyglądało to na film czy przedstawienie dla turystów. Ciekawe jest, że prawie każdy z Ladynów ma swoje autentyczne ubranie ludowe i ubiera się po staremu w swięta i podczas różnych ważnych okazji. wszyscy zachowywali się poważnie i był to prawdziwy hołd potomków, składany swoim przodkom. Razem ruszamy urwistą wąską drogą do góry na cmentarz wojenny, gdzie odbyła się ceremonia religijna. Przed ropoczęciem Mszy św. członek delegacji ukraińskiej, ks. dziekan żółkiewski Bazyli Pawełko odczytał list Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Rzymskokatolickiego Ukrainy, metropolity lwowskiego kardynała Mariana Jaworskiego do uczestników ceremoiii uczczenia pamięci poległych w I wojnie światowej. „Wtedy wielu waszych rodaków znalazło wieczny spoczynek na terenie obecnej Ukrainy, a wielu przedstawicieli archidiecezji lwowskiej ginęło i męczyło się w obozach wojennych na północy obecnego państwa włoskiego” – zaznaczył hierarcha. „Dzisiaj my razem z wami jednoczymy się we wspólnej modlitwie o uratowanie ich dusz i prosimy Pana o pokój i porozumienie między wszystkimi narodami na ziemi” – podkreślił kardynał Jaworski. Duchowieństwo rzymskokatolickie dokonało poświęcenia pomnika, pod który włożono przywiezioną przez Ladynów ziemię z Galicji. Po salwie honorowej strzelcy ladyńscy złożyli kwiaty i wianki. W imieniu gości z Ukrainy głos zabrała kierownik gelegacji lwowskiej Emilija Podlaszecka, kierownik działu państwowej administracji obwodowej. Dziennikarz katolicki ze Lwowa Konstanty Czawaga w imieniu potomków jeńców galicyjskich, którzy podczas I wojny światowej dostali się do niewoli we Włoszuech, przekazał dla świątyni w Val di Fassa rzeźbiony krzyż huculski jako znak pojednania między narodami. A dr Luigi Chiocchetti przekazał na ręce ks. Bazylego Pawełki oryginalny krzyż drewniany autorstwa wybitnego rzeźbiarza Zuliana Renato z Val di Fassa.

Mosty dla współpracy

W czasie niedawniej wizyty Ladynów do Hujcza goście z autonomicznego regionu Trentino-Alto Adige zaproponowali współpracę z obwodem lwowskim. Szybka rewizyta stała się możliwa dzięki też Korespondentowi konsularnemu Ambasady Republiki Włoskiej – na Ukrainie Zachodniej – panu Gianluce Sardelli, który spotkał nas na lotnisku w Veronie i razem z małżonką Wiktorią towarzyszył nam w Dolomitach.

Podczas pobytu w dolinie Val di Fassa gospodarze wspominali, że po II wojne światowej był to biedny teren, dopóki nie przełożono tam dobrych dróg. Szybko rozwinięto infrastrukturę dla ośrodków turystyki i narciarstwa alpejskiego. Poznikały chałupy, na ich miejscustanęły nowoczesne hotele, restauracje, campingi – raj dla bogatych turystów. Przeważająca większość Ladynów obecnie z tego żyje i dobrze na tym zarabia. Nawet mnóstwo shop i stajenek na łąkach alpejskich wyposażono dla turystów. Jest eż wielu kapliczek i oryginalnych ołtarzy polowych, stojących na oddalonych ścieżkach turystycznych. Miejscowy ks. dziekan Giuzeppe Da Pra pokazał nam prastary kościół pw. św. Wawrzyńca z zabytkowym ołtarzem i figurami świętych.

 „Tutaj już odprawiamy rzadko, ponieważ do nas przyjezdża dużo turystów-katolików – objaśniał kapłan. – Wybudowaliśmy nowy wielki kościół.”

Ks. Bazyli Pawełko zaprosił ks. Giuzeppe zwiedzać Żółkiew, kolegiatę oraz inne świątyni tego misteczka również Lwów i okolice. Zaczyna się współpraca między dekanatami rzymskokatolickimi Żółkiew i Val di Fassa.

W trakcie rozmów z przedstawicielami władz włoskich i ausriackiego Czarnego Krzyża została poruszona sprawa poszukiwania miejsc męczeństwa i upamiętnienia naszych rodaków z Galicji, którzy podczas I wojny światowej okazali się we Włoszech. Ze strony ukraińskiej padła iniciatywa wzniesienia kapliczki w stylu alpejskim na cmentarzu wojennym w Hujczu.

Po raz pierwszy trafił do doliny Fassańskiej „Kurier Galicyjski” z reportażem o pielgrzymce Ladynów do Hujcza.

„W jakim to języku jest ta gazeta? – pytano mnie.

„Po polsku”.

„A, Polacy! Z Polski też do nas przyjezdżają ludzie. Kiedyś to przewańnie do pracy, teraz na odpoczynek w zimie. Poprosimy, aby któś przetłumaczył. I zapraszamy w Dolomity!”

  

- Dolina Val di Fassa

- Podczas ceromonii religijnej

- Ladynowie w strojach ludowych i z czasu I wojny światowej




Wróć do strony głównej